Menu
Poza utartym szlakiem

Kołowy Szczyt – nieoczywisty wierzchołek w Tatrach Słowackich

Kołowy Szczyt w Tatrach Słowackich

Są mniej lub bardziej popularne turystycznie rejony Tatr. Jako, że cała polska część Tatr jest zalewana co roku przez miliony turystów, w poprzednim wpisie proponowałam Wam Tatry Bielskie, jako alternatywę, bowiem w mojej opinii nie nastręczają one większych trudności nawet mniej wprawionym górołazom – link to tego wpisu tutaj.

Natomiast dzisiejszy wpis skierowany będzie bardziej do tych bardziej doświadczonych turystów, lubujących się w pozaszlakach, ale do lektury zapraszam wszystkich, bez wyjątku 😉. Podobnie jak w przypadku znakowanych tras, wśród pozaszlaków istnieją mniej lub bardziej uczęszczane drogi na poszczególne szczyty. Najbardziej popularne to te wiodące na wierzchołki wchodzące w skład Wielkiej Korony Tatr. Jest to 14 najwyższych tatrzańskich szczytów, zaczynając od Gerlacha, a na Pośredniej Grani kończąc. Wszystkie góry wchodzące w skład WKT mają conajmniej 8000 stóp i jest to nawiązanie do 14 himalajskich ośmiotysięczników.

Pozaszlakowcy często kolekcjonują WKT, niektórzy z nich ochoczo chwalą się w bio na Instagramie, czy na grupach facebookowych ilością zdobytych szczytów w ramach WKT. Ja specjalnie nie zbieram, ale pewnie z czasem uzbieram, w tym momencie mam 5/14 😉. 

Tymczasem obok, często niezauważone stoją inne wierzchołki, nie figurujące na żadnych listach. Piękne, dziewicze i odwiedzane głównie przez prawdziwych zapaleńców, którzy albo już skończyli kolekcjonować WKT, albo nie lubią mainstreamu. Wśród takich gór jest właśnie Kołowy Szczyt.

Jedźmy na Kołowy Szczyt

Pomysł na tę właśnie górę zaszczepił we mnie jeden z użytkowników grup facebookowych. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą – od kilku lat umawiam się w góry z sympatykami gór zrzeszonymi na różnych grupach facebookowych o tej właśnie tematyce. Tym razem zgadałam się z parką, która postanowiła wyjechać dzień wcześniej i zatrzymać się w Bukowinie Tatrzańskiej. Ja dołączyłam do nich następnego dnia, wcześnie rano. Zostawiłam swój samochód pod ich pensjonatem i wspólnie ruszyliśmy jednym samochodem w kierunku parkingu Biała Woda Kieżmarska.

Stamtąd wiedzie bardzo prosty szlak do mojej ulubionej tatrzańskiej doliny – Doliny Kieżmarskiej ❤️. Nad jej urodą mogłabym się rozwodzić w nieskończoność, ale zdecydowanie lepiej będzie, jeśli zamiast mnie przemówią te oto zdjęcia:

Jak mogliście zobaczyć powyżej, Dolina Kieżmarska jest wyjątkowej urody miejscem, szlak do niej wiodący jest banalnie prosty, więc jeśli jeszcze tam nie byliście, to serdecznie polecam się Wam wybrać w przyszłe lato.

Kołowy Szczyt – wejście przez próg Dzikiej Doliny i Jakubowe Spady

Po dotarciu do Doliny Kieżmarskiej i obejściu Zielonego Stawu Kieżmarskiego, należy pokonać próg Doliny Dzikiej. Tu już kończą się żarty, tu już trzeba obycia z terenem wysokogórskim. Ponieważ niegdyś biegł tamtędy szlak, w wielu miejscach pozostały fragmenty łańcuchów – to dość częsty widok, który na początku mojej przygody z pozaszlakami mnie dziwił. Oczywiście o stan tych sztucznych ułatwień nikt nie dba, toteż trzeba zachować ostrożność. Trasa do Doliny Jastrzębiej jest gęsto usiana łańcuchami, które bardzo się przydają. Niestety jest jedno newgralniczne miejsce, gdzie ich nie ma i jest to bodaj według mnie najgorszy, najtrudniejszy fragment, znajdujący się zaraz na początku, u progu Doliny Dzikiej. Same Jakubowe Spady, czyli trawers wąską, skalną półką u podnóży Czarnego Szczytu, jeśli kto nie ma lęku wysokości, to spokojnie sobie poradzi.

Gdy dotarliśmy do Doliny Jastrzębiej, pogoda zaczęła się psuć. Nadciągnęły gęste chmury, które zasłoniły widok na Dolinę Kieżmarską oraz na bohatera tamtejszej wyprawy – Kołowy Szczyt. Błądziliśmy troszeczkę we mgle, więc los zesłał nam trzech innych, lepiej orientujących się w tamtejszym terenie wędrowców. Próbowaliśmy iść za nimi, co mnie kiepsko wychodziło, bo nie miałam tego dnia formy życia. Ostatecznie panowie bardzo przydali się w określeniu samego szczytu, bo siedzieli tam i odpoczywali, a na Kołowym nie ma żadnej tabliczki i też mgła była tak gęsta, że nawigowanie i orientacja w terenie nastręczała nam dużych trudności.

Kołowy Szczyt – zejście

Po miłej pogawędce na szczycie z trójką bardziej doświadczonych turystów, postanowiliśmy podczepić się do nich w trakcie schodzenia. Chodziło im po głowie jeszcze zdobycie Czarnego Szczytu, ale trudne warunki pogodowe sprawiły, że ruszyli żwawo w dół. Ja, mimo że pod górę wlokłam się niemożliwie, dałam sobie za cel, aby nie zgubić ich choćby nie wiem co. Jeden z nich miał kask w kolorze intensywnej pomarańczy, toteż łatwo go było dostrzec w gęstej jak śmietana mgle.

W pewnym momencie pognali oni tak szybko, że zupełnie straciłam kontakt z parką moich towarzyszy. Wcześniej utrzymywaliśmy jeszcze kontakt głosowy – po prostu od czasu do czasu krzyczałam w eter czy są, a oni odpowiadali, że tak. Zaczęłam się zastanawiać, czy na nich poczekać i tym samym zgubić naszych “przewodników”, ale zdecydowałam, że lepiej będzie jeśli pójdę za nimi, bo w razie gdyby moi pobłądzili i długo nie wracali, to mogłabym wezwać pomoc. Szłam więc za nimi aż do dolnych partii Doliny Jastrzębiej, gdzie chmury chwilowo się rozstąpiły i okazał mi się piękny widok na Zielony Staw Kieżmarski wraz z schroniskiem. Tam poczekałam na moich kompanów i razem ruszyliśmy przez Jakubowe Spady i próg Doliny Dzikiej w dół.

Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim

Nim zeszliśmy do parkingu, zatrzymaliśmy się jeszcze w schronisku na odpoczynek i posiłek. Gdy poprzednim razem, kiedy tu byłam, zamówiłam coś do jedzenia, to nie smakowało ono szczególnie, a mówiąc bardziej wprost – było po prostu niesmaczne. Później czytałam na grupach facebookowych, że były nawet przypadki zatrucia pokarmowego po spożyciu schroniskowych specjałów. Wydaje mi się, że od tamtego czasu jakość jedzenia się poprawiła, bo zupa, którą zamówiłam (chyba był to żurek) była dobra w smaku, a mój wrażliwy żołądek strawił ją bez problemów.

To była super wycieczka, ostatnia w warunkach typowo letnich. Niedługo później spadł śnieg.

2 komentarze

  • Jula
    18 stycznia, 2023 at 5:19 pm

    Wyższa szkoła jazdy. Podziwiam. Lubię góry, ale czuję do nich ogromny respekt i na taką eskapadę bym się nie wybrała. Przynajmniej nie teraz, bez większego doświadczenia. Może dlatego od Tatr wolę chociażby Karkonosze, są bardziej przystępne dla takich laików jak ja 😀
    Pozdrawiam

    PS. Zdjęcia niesamowite!

    Odpowiedz
    • Aleksandra Jabłońska
      19 stycznia, 2023 at 2:44 pm

      To bardzo ważne, żeby czuć respekt do gór, ja również go czuję, mimo, że się zapuszczam w takie rejony 😄, ale oczywiście nie polecam takich eskapad bez odpowiedniego doświadczenia.
      Natomiast w Tatrach są też szlaki dla początkujących, np. spacer do samej Doliny Kieżmarskiej serdecznie polecam 💖, albo np. w polskich Tatrach szlak z Kasprowego Wierchu w kierunku Kopy Kondrackiej – bajka ✨

      Bardzo dziękuję za komentarz ^^

      Odpowiedz

Dodaj komentarz